Ach ten Amsterdam! Juz od rana nas nie oszczedza. Zwiedzanie rozpoczelysmy od jaramrku dominikanskiego, wersja stala. Niesamowite, co mozna tam znalezc. Nasze serca podbily zlote getry zestawione z rozowymi, cekinowymi spodenkami i podobizna Mike'a Tysona. Nastepnie udalo nam sie zakupic CampinGaze (ktore brutalnie odebrano Ko-ozloskiej Katarzynie jeszcze na gdanskim lotnisku z podejrzeniem o dzialalnosc gazo-terrorystyczna) i udalysmy sie na poszukiwania slynnego, wielkiego napisu ' I Amsterdam'. Radosc nasza nieskonczona na widok tegoz monumentu ujscie swe rychlo znalazla w nieokielznanej sesji zdjeciowej. Ach, skakalysmy po literkach niczym malpki, niczym zwiewne jak chwila motyle. Nie wiem nawet kiedy ten taniec przeniosl sie na pobliski plac zabaw, ktory to z kolei niespodziewanie opustoszal i zniknely spedzajace na nim swa sobote dzieci. Posilylysmy sie lodami i niestrudzenie szukalysmy poczty. Okazuje sie jednak ze nie jest to latwe zadanie w Amstredamie. Szczesliwie, acz ponioslwszy liczne ofiary podbilysmy kiosk ze znaczkami i nie wypuscilysmy zakladnikow poki nie dostarczono nam skrzynki pocztowej. No, mniej wiecej. Wtem jak to juz bylo wczesniej dla Kopciuszka, i dla nas zabil zegar. W dyniowej metro-karecie pomknelysmy z powrotem na dzielnie, zlozylysmy krotka wizyte w miejscowym markecie, a teraz juz w kuchni Kejt i Agata pichca ciasto. A wiecie po co? Za chwile bedzie tu calkiem wielu kolegow informatykow, nasi gospodarze urzadzaja szalony przeglad YouTube. Juz zazdroscicie? To dodam jeszcze, ze beda nalesniki w ksztalcie glowy krowy!
Mysl na dzis: 'De zon in zee zien zakken.'
Zapamietaj: 'Ik hou van je en wil alles voor je doen, maar pas nadat we getrouwd zijn.'
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz