poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Dotarlysmy...

¡Hola Ptaszyny!

Widzimy, ze teskiniliscie, wiec decydujemy sie zamiescic notke. Spoko, podziekujecie przy okazji. Internet odnalazlysmy wreszcie w Madrycie, w przepieknym, niebianskim wrecz mieszkaniu Agaty Milosz (pozdrawiamy! Agata, robisz swietna pizze!), ale po kolei. Gdzie to ostatnio bylismy? Chyba jeszcze w Paryzu.... och, to zdaje sie cale wieki temu...

Droga z Paryza do Montpellier nie byla latwa. Te 750 km przemierzalysmy w skladach: MurKasiaKa vs MrallKasiaKo. Przyznam szczerze, ze liczylam na szczescie Murowanej i faktycznie nie przeliczylam sie. Najpierw jakis sympatyczny staruszek podwiozl nas na najblizsza stacje, skad zabralysmy sie z przesympatycznym malzenstwem, ktorzy byli nam jak drudzy rodzice. Nastepnie trafil sie Monsieru Jabba - nieprzecietny czlowiek. Przez 4 godziny, ktore z nim spedzilysmy opowiedzial nam o wszystkich zaletach swojego zycia, samochodu i umiejetnosci oraz uraczyl wybitnym wrecz wykonaniem licznych piosenek latynoskich. Wreszcie hiszpanski TIRowiec sam zaproponowal nam podwozke i wieczorem juz tylko zalapalysmy miejscowego zyczliwca, ktory jak sie okazalo wladal sekretnym jezykiem malyuch gnomow.

Dwie blondyny zas rozpoczely dzien od rozmowy na migi z czlowiekiem przkeonanym, ze sa AMerykankami. Nastepnie uswiadczyly romskiej wrecz przygody z liczna rodzina. Zlitowal sie tez sympatyczny TIRowiec Aleksandar, ktory mimo braku znajomosci jezyka rosyjskiego zaprosil je do rodzimej Bulgarii. Kolejne 5 godzin + 1 w korku w Lyon spedzily z Dobrym Wujkiem, ktory poczul z dziewczetami silna wiez i zalatwil im nawet kolejnego kierowce - czlowieka z autostopowa przeszloscia.

I tak dziewczeta wyladowaly na Place de la Comedie w Montpellier, gdzie w kadr jednego ze zdjec niespodziewanie wszedl pewien mlodzieniec. Ten oto Guillam zaistanial nie tylko na zdjeciu, ale i na zawsze w naszej pamieci, gdyz stal sie dla nas (cytuje Murcie)`Francuskim Gospodarzem´. Jego kotka zafundowala nam niezapomniane wrecz wrazenia tamtej gwiezdnej nocy. Sen mimo to byl doprawdy odzywczy i juz rankiem wyruszylysmy dalej. Nieposkromione, nie do zatrzymania! Za cel obralysmy Barcelone.

I tu rzegnam Was moi mili. Czas zmienic punkt widzenia, poznac inna prawde, uslyszec kolejna historie. Przekazuje klawiature Kasi Ko ...











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz