wtorek, 12 października 2010

ostatnie przygody dwóch Katarzyn

Nasze "stopowanie" rozpoczynałam z Kasią i z nią również przypadło mi jechać tego ostatniego dnia. Gdy tylko Agata i Murcia wsiadły do TIRa to zrobiło nam się trochę smutno, że one już jadą, a my nie. A przecież stałyśmy w tym samym miejscu. No ale jak się okazało nie musiałyśmy czekać długo :D Co prawda nasz przemiły kierowca nie jechał do Saragossy, ale jedynie do Guadalajary, ale zawsze to trochę kilometrów w dobrą stronę.

Tego dnia naszymi kierowcami mieli również przyjemność być:
- Hiszpan, który niestrudzenie szukał odpowiedniej stacji benzynowej by nas dobrze wysadzić
- pochodzący z Australii właściciel przyczepy kempingowej (w taki oto sposób pierwszy raz jechałam takim środkiem transportu:D)
- niesamowicie przystojny tatuś ok. 40-ki ze swoim słodkim synkiem, z którym śpiewał hiszpańskie piosenki dla dzieci, a także zachęcał do śpiewania również nas:)
- 2 Rumunów jadących do Barcelony, z którymi nie za wiele rozmawiałyśmy, bo jakoś trochę się ich bałyśmy (ach te uprzedzenia)
- 36-letni kierowca TIRa, który jak się okazało mieszka w Gironie tyle, że po drodze musiał zajechać rozładować towar

Ten ostatni wspomniany okazał się być naszym ostatnim kierowcą w całej podróży. Pod Barceloną pojechałyśmy z nim do siedziby firmy, gdzie rozładował TIRa, a tam przesiedliśmy się do jego prywatnego samochodu, którym zajechałyśmy o 22 pod same lotnisko. Na drodze do terminalu "spotkałyśmy" wózek, który postanowiłyśmy użyć by triumfalnie do niego wjechać i przywitać się z resztą naszej wspaniałej ekipy.

Mimo, że podróżowanie stopem jest momentami dość męczące to jednak było nam trochę żal, że to już koniec autostopowych przygód. Ale z drugiej strony nie mogłyśmy się już doczekać by opowiedzieć o nich rodzinom i przyjaciołom - nie wszystko dałyśmy radę opisać na blogu i zresztą nie wszystko nadaje się do publikacji;)

P.S. Oto jedna z piosenek, którą śpiewałyśmy z przystojnym tatusiem i jego synkiem
www.youtube.com/watch?v=FKsLqvF0Ea4&feature=related
P.S.2 Może i był to koniec przygód autostopowych, ale nie koniec przygód w ogóle, bo czekała nas jeszcze noc i dzień na lotnisku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz