Ale zanim pomachałyśmy Afryce (to niesamowite, że tam, po drugiej stronie wielkiej wody, nodobra, tylko 14km, jest zycie, jest cywilizacja, elektryczność i to wszytsko na wyciągnięcie ręki, Czarny, "niezdobyty ląd") to trzeba było troche wyeksploatować Twierdzę Gibraltar i zdobyć ją na wszelkie mozliwe sposoby :D

p.s. zgadnijcie ktora z nich została Miss World 2009 :D
Po spotkaniu, juz w czwórkę, postanowiłyśmy zdobyc lodziarnię Carte D'or, ponieważ zabrałyśy ze stacji benzynowej trochę darmowych karteczek, dzięki którym przy zakupie jednej kulki druga dostawało się gratis :D Znalazłwszy lodziarnię w Ocean Village Complex po prostu rozpłynęłyśmy sie w zimnych słodkościach (niektóre nawet dwa razy :D), ktore o dziwo są większe niż w pospolitych polskich lodziarniach.

Pełne siły, werwy i radości, ze juz jesteśy razem ruszyłyśy w górę.
W górę...
górę....
górę....
górę.....
Az zatrzymała nas bramka, aby iśc jeszcze bardziej w górę ;) (jednak tym razem jeszcze schodów nie było, jeszcze...)
Bramka "kazała" nam zapłacić za wejście po 1 ojro, ale kupując cztery bilety na raz zapłaciłyśmy tylko 3 ojro za naszą całą ekipkę. I znowu ruszyłyśmy w górę....


Po drodze mijając rośłinność gibraltarską, muchy gibraltarskie, turystów wraz z samochodami (mozna tam wjechać autem, co skutkuje licznymi mijankami po drodze) z niemalze całej Europy, fotografując przepięne widoki z coraz to wyzszych pięter ujrzałyśmy - małpę!

Dalej ruszyłyśmy po schodach w górę! Piękne widoki, niesamowite fortyfikacje, małpy i świadomość dotarcia do celu po półtoratygodniowej tułączce po Europie Zachodniej napawały nas niesamowitą radością, szczęściem i energią pięcia się coraz dalej, coraz wyżej i spełniać kolejne marzenia.


Po drodze jeszcze Murcia "wyprowadziła nas w pole", bo na początku wydawało sie ze właśsnie tam jes ściezka i to taka dla więszych "hard-core'ów", ale nagle się urwała i na końcu pojawiła się małpa.

Schodząc już z Upper-Rock of Gibraltar zrobiłyśy sobie "krótką" przerwe przy Słupach Herkulesa i przeleżałyśy dobrą chwilę z nogamiw yciągnietymi ku górze. Cudowne uczucie nic-nie-robienia po dotarciu (prawie) do celu :)

W końcu postanowiłyśmy - idziemy na koniec-końców! No i ruszyłyśmy, po drodze trochę zbaczając z trasy, ale ostatecznie ujrzałyśmy Meczel Al-Ibrahim, latarnię Trinity no i punkt widokowy, skąd widać Afrykę! I zgadnijcie co?! Widać ją! Bez żadnych problemów :) No więc cóż mogłyśy zrobić - machamy, machamy, machamy....


W naszych głowach było jeszcze marzenia kąpieli, zatem ruszyłyśmy w strone plazy, poprzez dłuuuugi tunel śpiewając, a raczej wyjąc piosenki typu "Nie czaruj", az dotarłysmy do kapieliska.

Przekrtoczylyśmy granicę i szybko udałyśy się na dworzec. O jakiz kamień spadł nam z serca kiedy zobaczyłyśy otwarte drzwi :) Wyjęłyśmy nasze bagaze z szafek, Kate i Koza poszły szukać meijsca noclegowego (planowany na plazy hiszpańskiej, bo na Gibraltarze woda w plazowych prysznicach jest słona - mają tam deficyt słodkiej wody - zbierają nawet deszczówkę w specjalnych zbiornikach umiejscowionych na skałach), Murcia się myć a ja pilnowałam klamotów.
Nagle, ku mojemu zdziwieniu, podchodzi do mnie security-man i każe opuścić dworzec, bo zamykają. Pełna zdziwienia, że mam sobie pójść, poleciałam po Natalię iz abrałyśy tobołki, usiadłyśmy przed dworcem na ziemi ipoczełyśy myśłec co dalej, w końcu zamknęli nam łązienkę z toaletą :P
Murcia postanowiła poszukać jakiegoś taniego prysznica (nie koniecznie plazowego), a ja znowu pilnując rzeczy pisałam pamiętniczek. Po chwili wróciły dziewczyny ze zwiadu noclegowego. Znalazły całkiem przyzwoite miejsce na plazy i nawet w prysznicach jest słodka woda!
Czekając na Natalię usiadłyśy przy plecakach i nagle podjezdza do nas policja! I wskazuje na kate, że jest pijana i ma pokazać paszport! Kate i pijana! Hahahahaha! Panowie chyba nie wiedzą, co znaczy być harcerką ;) Także kupa śmiechu, powrót Natalii i ruszyłyśmy na miejsce noclegowe.
Szybki prysznic, długie oczekiwanie na wrzątek (jakimś cudem na plazy campingaz jakoś nie dawał rady szybko zagotować wody ;) ) i lezymy w śpiworkach. Plecaki wrzucone do namiotu, który co prawda nie był rozstawiony, ale płasko połozony - no ale ma zamek i ożńa coś w nim zamknąć :), my rozłozone na okołonamiotu udałysmy sie do krainy snów....

Jutro znów w podrózy, ale można juz powiedziec, że zaczynamy wracać...
Chociaz nie tak dosłownie, bo czeka nas jeszcze wizyta w Madrycie, u Agaty, naszej byej Drużynowej i byłej Hufcowej. Az się nie mozemy doczekac na to spotkanie, no i, trzeba przyznać, na domową łazienkę i prawdziwy dach nad głową :)
GRATULACJE!!!
OdpowiedzUsuńZ wielkim zainteresowaniem śledzę Wasze losy dotarcia do upragnionego Gibraltaru.
Nie zawsze jednak "idzie jak po maśle" moje drogie harcerki, im więcej niespodzianek, tym przygoda niezapomniana. Jak nie ma "róży bez kolców" tak i Wasza wyprawa musiała mieć zawirowania.To jest to!.
Tylko takie twarde charaktery i silne duchem kobiety mogą podbijać Europę, SUPERrrr!!!
Cztery "BABY" a takie zgodne - niesamowite. Dziewczyny,i co dalej, chyba już rodzą się następne pomysły, czym zaskoczycie swoich fanów? Machina ruszyła...
A mogę z Wami:)
Jesteście BOSKIE!!!
Wracajcie całe i zdrowe do usłyszenia
Aunt AS